Do Kolonii (a raczej do miasteczka na obrzeżach Kolonii - Hürth) dotarliśmy dopiero po 18:00, ponieważ po drodze był straszny korek (staliśmy tam chyba ze 2 godziny) a na dodatek trochę pobłądziliśmy (jednak dobra rzecz mieć GPSa...). Było bardzo ciepło i ani jednej chmurki. Po przywitaniu się z rodzinką zjedliśmy kolację i trochę pogadaliśmy na tarasie. No a potem 'zwiedziliśmy' ich dom i poszliśmy spać.
Kolejne 7 dni minęło bardzo szybko. Zwiedziliśmy prawie całą Kolonię (oczywiście słynną katedrę też) oraz jednego dnia poszliśmy na ścianę wspinaczkową.