No tak, były plany, żeby iść na Rycerzową no ale jakoś nikomu nie chciało się wcześniej wstawać... W sumie poszlibyśmy ale do 16:00 trzeba było opuścić domek a jest trochę do sprzątania i jeszcze trzeba obiad zjeść. Tak więc został znowu kort tenisowy ;)
Po zaciekłych pojedynkach na korcie przyszedł czas na sprzątanie i obiad. Dawno nie jadłem tak mocnego barszczu - wlaliśmy cały koncentrat do garnka... Jak to chłopy :D
O 16:00 przyszła gospodyni, oddaliśmy klucze i pojechaliśmy. Aaa! No i przy okazji dowiedzieliśmy się, że z Rycerzowej było widać Tatry... Teraz to już tylko mogliśmy sobie pluć w brodę...
Żal było wyjeżdżać... Szkoda że byliśmy tak krótko no ale wiadomo - szkoła, klasa maturalna a jutro poniedziałek....