Ostrava - główny cel podróży osiągnięty!

10:10 melduję się w Ostravie. Znalazłem jakiś parking na blokach na w miarę głównej ulicy, nie ma żadnego zakazu ani nakazu to staję :) Jest 9,5 stopnia, trochę wieje, od czasu do czasu wyjdzie słońce.
Moim pierwszym celem był "miejski deptak". Od razu na wprost głównego wejścia znajduje się wielki pomnik. Czerwona gwiazda u samej góry + teksty; czeski i rosyjski pozwoliły dojść do wniosku, że pomnik jest "ku chwale Armii Czerwonej, która wyzwoliła Czechosłowację od faszystowskich Niemiec". No tak, widzę że nie tylko u Nas zdarzają się tego typu pomniki. Ogólnie park jest bardzo ładny, pełno zieleni, ludzie uprawiający poranny jogging, rowerzyści, deskorolkarze. Postanowiłem podejść jeszcze pod stadion Banika Ostrava, jako że interesuję się piłką nożną i troszeczkę bardziej sympatyzuję z GKSem Katowice (mają "kibicowską sztamę" z Banikiem) niż ze znienawidzonym przez nich Ruchem Chorzów. Stadion taki sobie, ale żeby kupić sobie jakąś pamiątkę to trzeba iść do sklepu w centrum - nie chce mi się już, pójdę kiedy indziej. Im bliżej południa tym więcej w parku zaczyna pojawiać się drobnych pijaczków. Jestem trochę głodny, więc idę do auta. Po 12:00 zaczynam jeść "drugie śniadanie" (chipsy, czekolada + Kropla Beskidu) i ruszam w drogę do centrum handlowego Futurum aby załatwić "potrzeby fizjologiczne" i wymienić w kantorze złotówki na czeskie korony. Wybrałem to centrum handlowe bo już kilka razy tam byłem i nie wiem czy jest jakieś inne tak duże w Ostravie czy okolicach ;)

12:30 - ruszam w drogę do miejscowości Hukvaldy aby zwiedzić piękny zamek znajdujący się tam. Jadę drogami niepłatnymi bo winiety nie mam bo po co ;) Jazda autostradą nie daje takiej frajdy jak jazda po wąziutkich górskich uliczkach. Przynajmniej w moim przypadku ;)

Zdjęcia (13)

Komentarze (0)