13:00 - docieramy na szczyt Babiej Góry! Pierwszy raz się zdarzyło żebyśmy doszli równo ze wskazaniem drogowskazu (w 1,5 godziny), zwykle byliśmy szybciej. Droga była super (widoki, zróżnicowanie lasu - miejscami jak w parku jurajskim, gołoborza). Na początku droga prowadziło ostro w górę. Po godzinie marszu doszliśmy do długo oczekiwanych przez nas łańcuchów. Poszło sprawnie (dość łatwa trasa, mała ekspozycja). W końcu doszliśmy do pionowej ściany o wysokości około 6m gdzie były "metalowe schody". Jednak równo o 13:00 zaczęło padać... "Metalowe schodki" były bardzo śliskie co dodawało adrenaliny, weszliśmy bez problemu. Potem już tylko mozolna droga na szczyt przez piękne gołoborza i kosodrzewinę.
Na szczycie wiało dość mocno ale nie przeszkadzało to zbyt mocno. Przeszkadzały nisko zawieszone chmury, które były na naszej wysokości i przelatywały przez nas ;) Po jakimś czasie chmury zaczęły się odsuwać na wschód i można było rozkoszować się pięknymi widokami (jednak przy całkowitym braku chmur na pewno byłoby widać tatry!). Ciemne chmury ciągnące z zachodu i porywisty wiatr nie wróżyły nic dobrego. Z nieba leciały już leniwie strasznie wielkie krople deszczu, od czasu do czasu słychać było grzmoty.
13:50 - postanowiliśmy iść do schroniska czerwonym szlakiem przez przełęcz Brona
14:00 - trochę to trwało zanim ubraliśmy kurtki, nie pomagał w tym strasznie silny wiatr. Było bardzo zimno, na oko około 10 stopni. Zejście ze 100 metrowej skarpy nie było łatwe - wiatr wiał w twarz, więc deszcz też leciał w naszą stronę, było stromo i ślisko, niektórzy wchodzili też tą samą drogą więc trzeba było jakoś się minąć. Po zejściu w dół myślałem że się ugotuję, świeci słońce i na pewno przynajmniej 20 stopni ciepła! Chwila postoju na rozebranie się i spojrzenie w kierunku szczytu, którego... nie było widać! Szczyt był cały otoczony gęstymi chmurami! ciekawy widok ;)