Po półgodzinnej przerwie na drugie śniadanie wchodzimy na Giewont. Pierwszy raz miałem styczność z łańcuchami - przydały mi się tylko dla tego, że miałem ciężki plecak - gorzej jest zachować równowagę ;)
Biję rekord wysokości, który wynosi teraz 1894 m.n.p.m. - caaaałkowice mnie to nie zadowala, mam ochotę na znacznie więcej!! :)
Na szczycie obowiązkowe zdjęcie pod krzyżem i teraz tylko zejście i atak na Czerwone Wierchy i kolejne osobiste rekordy wysokości! :)